Strona:PL Bolesław Leśmian-Sad rozstajny.djvu/115

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    TA OTO GODZINA.


    Zamarły róż okrzyki ku słońcu w wyżynie,
    I lasów rozechwianych śpiew — o samym śpiewie, —
    Szmer przykazań miłosnych
    w płomienistym krzewie —
    Wszystko nagle zamarło w tej oto godzinie!

    A życie wśród zamarłych tak łatwo się płoszy,
    Że samochcąc przelana domyślnym strumieniem
    Krew własna —
    purpurowem jest tylko stwierdzeniem
    Tego, co już się stało!... O, stwierdzeń rozkoszy!...

    Twój wybraniec, dbający o cześć swej korony,
    Na miecz ją w swoich ogniach przetopił samotnie,
    I miecz, ostrzem ku światu tak długo zwrócony,
    Zwróci teraz ku sobie — natychmiast, bezzwrotnie!...

    Lecz jarzma wyczekiwań nie wdzieje na szyję,
    Nikomu nie zawdzięczy przepychu swej męki!