Strona:PL Bolesław Leśmian-Napój cienisty.djvu/105

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    KARCZMA


    Między niebem a piekłem, wśród słynnych bezdroży,
    Które lotem starannie pomija duch boży,
    Stoi karczma, gdzie widma umarłych opojów
    Święcą tryumf swych szałów pijackich i znojów.
    Skąpiec, co, mrąc, ostatnie połknął ametysty,
    Znajdzie tu za dwa grosze nocleg wiekuisty, —
    I zbrodniarz, co w błysk noża zachował swą wiarę,
    Zdoła tutaj nie jedną nadybać ofiarę, —
    I nierządnica, sennym wabiąca pachnidłem,
    Brwi nabytem w tej karczmie barwi błękitnidłem,
    By się mizdrzyć do cieniów jakiegoś tłuściocha,
    Co po śmierci w tych barwach lubieżnie się kocha.
    I są w karczmie grajkowie, stłoczeni w kapelę,
    Co dbają o pląs cieniów i o ich wesele,
    A grają im takiego szczękacza — brzękacza,
    Że karczma z tancerzami w otchłań się zatacza
    I, przyźbą przytupując, wstrząsa tłum ich dziki,
    Aż im w ślepiach migają te krwawe świerszczyki!
    Jedna tylko za piecem ukryta starucha,
    Mać pięciorga wisielców — tej wrzawy nie słucha
    I, pośmiertnie skulona, śni w sobie po cichu
    Cuda pierwszej miłości, spełnionej na strychu,
    I, zawzięcie słodkiemu oddana wspomnieniu,
    Gra polkę — wytrzykąta na rdzawym grzebieniu.