Przejdź do zawartości

Strona:PL Bogdanowicz Edmund - Sępie gniazdo.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Oh, był tu już jeden — rzekł peon, spoglądając podejrzliwie na Piotrusia — i także przyniósł wiadomości... Musiało się coś stać, bo pan zmienił się do niepoznania i wezwał zaraz doktora.
— Był już ktoś? — zawołał przerażony Piotruś — tem więcej zobaczyć powinienem don Carlosa. Słyszysz, muszę widzieć pana...
Peon spojrzał bezradnie na don Basilia, ten jednak, odgadując rzecz istotnie ważną, poparł energicznie słowa Piotrusia.
— Ha! niech więc panowie pozwolą! — rzekł z rezygnacją peon i powiódł ich wewnątrz pałacu.
Gdy zbliżyli się do gabinetu bankiera, drzwi nagle otworzyły się i na progu stanął dr. Mański, a za nim w głębi ukazała się twarz blada don Carlosa.
Piotruś zatrzymał się jak wryty, i nagle, ulegając nieprzepartemu pociągowi, wysunął się naprzód, wołając radośnie:
— Doktór Mański! Doktór Mański! Znalazłem go nareszcie!...