Strona:PL Bogdanowicz Edmund - Sępie gniazdo.djvu/083

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gdy nowe wydarzenie skłoniło go do zaniechania tego zamiaru.
Skoro mianowicie Hiszpan, napół zduszony, spadł z konia, Indjanin zeskoczył także z muła i zaczął pospiesznie rozwiązywać rzemień u jego szyi, krępując jednocześnie ręce napadniętego tak znienacka swego pana. Nie chodziło mu więc narazie o morderstwo.
Nie to jednak powstrzymało Piotrusia. Oto ujrzał on, jak z odległego lasu poczęły się wynurzać postacie i zbliżać do dwojga jeźdźców.
— Jeżeli to jest odsiecz dla napadniętego — myślał sobie Piotruś — w takim razie przyjdę im z pomocą, ale na to mam jeszcze czas. Jeżeli zaś są to wspólnicy bandyty, to znów byłoby nieostrożnością zdradzać moją obecność tutaj... Im wszystkim nie poradzę, a niewiadomo, czy jako świadek, na coś się nieszczęśliwemu nie przydam.
I zeskoczywszy z konia, ukrył się jeszcze dokładniej, nie przestając ani na chwilę obserwować.
Jeźdźcy zbliżali się coraz bardziej, ale to bynajmniej nie zaniepokoiło Indjanina.