Strona:PL Bogdanowicz Edmund - Sępie gniazdo.djvu/053

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

oto widać już tylko ich głowy — oto już ich wcale nie widać...
Natomiast teraz słychać głosy przerażenia i tupot nóg po skalnych ścieżkach. Aymarowie pierzchnęli w popłochu jak stado kozic górskich.
Piotruś odetchnął pełną piersią. Był teraz zupełnie ocalony i miał drogę wolną do odwrotu.
Przedtem jednak odwiązał mumje, ułożył je znów w swoich miejscach, opuścił pieczarę i znalazłszy kępę mchów, ułożył się na niej wygodnie.
Musiał odpocząć chwilę, gdyż nogi odmawiały mu posłuszeństwa. Przytem uczuwał głód po forsownych wyścigach wśród gór i przepaści, a w zapasie pozostało mu zaledwie parę placków owsianych. Zakąsił niemi i pogrążył się w stan półsenny, marząc o rychłem spotkaniu się z towarzyszami, których znowu udało mu się ocalić. Był dumny ze swego poświęcenia, które wydało dla nich pomyślne rezultaty...