Strona:PL Bogdanowicz Edmund - Sępie gniazdo.djvu/019

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Starszy z jeńców spojrzał na młodzieńca ze zdziwieniem.
— Jakto? Czy ty nie jesteś Aymarem?... Mówisz wprawdzie po hiszpańsku dość biegle, ale i oni...
— Nie czas mówić, kim jestem... Trzeba uciekać... Ale żeby się dało coś wymyślić, jaką burzę, jakie świsty...
— O! jeśli chodzi o świstanie, to ja pysznie umiem udawać wiatr.
I młodszy jeniec począł świstać przeraźliwie i naśladować szum wichru.
— A ja mam latarkę elektryczną — dodał starszy. — Mogę urządzić błyskawicę.
I zapaliwszy latarkę, zakreślił nią kilka zygzaków w powietrzu, a potem nagle zgasił.
— Doskonale! — uradował się Azupetl — teraz powstanie legenda o porwaniu was przez duchy górskie. Ale Aymarom zbytnio ufać nie można. Są o tyle przebiegli, ile przesądni. Ukazaliśmy im miejsce, gdzie się znajdujemy, teraz trzeba zawrócić i skierować się inną drogą do jaskini. Tam przeczekamy do dnia,