Strona:PL Bobrowski - Pamiętniki.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

oddana wychowaniu dzieci, dla których żadne poświęcenie, żadna przykrość nie zdawały się jej ciężkiemi, a znosiła największe kaprysy nauczycieli i nauczycielek, jak skoro przy nich dzieci korzystały. Była jedną z najuprzejmiejszych gospodyń domu bez uprzykrzenia — jak tego ówczesna gościnność wymagała — i bez wyjątku dla każdego odwiedzającego, byle był człowiekiem przyzwoitym i uczciwym — a tę uprzejmość i umiejętność życia do śmierci zachowała. Przez lat siedm łóżka nie opuszczała, będąc bezwładną na jedną nogę, skutkiem ataku na kolumnę pacierzową. Przyjmowała więc leżąc w łóżku, nigdy się nie uskarżając na cierpienia swoje, zawsze uprzejma i uważna dla odwiedzających. Władzę w noce odzyskała w chwili skonu młodszej córki (Teofili), której łóżko przez cały ciąg długiej a ciężkiej choroby stało obok jej łóżka, by chorej sama doglądać mogła. Wszakże władza w nodze i umiejętność chodzenia nie od razu wróciły — przeszło lat ze trzy, nim zupełnie dobrze chodzić mogła; później, aż do śmierci, chodziła dużo i pod górę i po schodach. Po latach 50 skończonych zdrowie jej wzmacniać się poczęło; snać sił przybywało w stosunku do tego co jeszcze przebyć i przeboleć miała?! Oprócz straty męża i straty trojga małych dzieci — przeżyła dwóch synów dorosłych i zięcia — a przy zgonie dwóch córek, synowej (mojej żony) i wnuczki (mojej córki) była ciągle obecną, a każdą z nich sama do ostatniej chwili pielęgnowała. Prawdziwie pobożna, a ciężkim wyrokom Opatrzności poddająca się bez szemrania, gorącego serca a hartownej duszy — cierpień i kochać umiała niezawodnie! Nie tylko najbliższych swoich, ale i zgoła obcych, umiała uczuciem swojem objąć i ogrzać, radą i pomocą wesprzeć, wyrozumiałością pociągnąć i zaufanie obudzić — a miłość i szacunek wszystkich którzy ją dobrze znali — pomimo różnicy zdań, które miała często aż nadto stanowcze — posiąść.
W domu rodziców moich stale bawiła cioteczna siostra mego ojca (także rodząca się z Błażowskiej), niemłoda już panna bo rówieśnica mego ojca Kończycka (herbu Ostoja) znana w okolicy i dalej, pod mianem panny Petroneli. Najpoczciwsza istota, a ilekroć o niej myślę, zawsze mi się śmiać chce, tyle w niej sprzeczności dostrzegałem. Niemłoda i nieładna, panieństwo swoje dźwigała mężnie, bez żadnej pretensyi wydania się zamąż, ale też w zamian czuła się w prawie, być prawdomowną bez ogródek z płcią silną. W uczuciach szlachetna a gwałtowna, kochająca krewna