Strona:PL Bliziński - Komedye.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zrzędząc na praczkę, lub wymyślając kucharzowi, gdy ci przypali kotlety?
Józef. Dlaczego? sądzę, że przez przyzwoitość.
Albin. Dlatego, że chcesz się wydać innym niż jesteś, innym niż będziesz na codzień w obec jednej z tych samych przed któremi cedzisz wyszukane słówka, skoro już zostanie twoją towarzyszką dozgonną — słowem oszukujesz ją.
Józef. Wyborny jesteś.. cóż dalej?
Albin. Z tego punktu wychodząc, nie mam za złe, że i one niebogi sznurują usteczka, udają trusie i nie pokazują przedwcześnie pazurków. Ale też starając się o pannę, jeżeli zamykam oczy na to wszystko, wiedząc, że najpilniejsze studja niczego mię o niej nie nauczą, to co do wartości realnej, mogę i muszę mieć pewne dane.
Józef. Do którejże z obecnych tu piękności stosujesz te twoje zasady, bo domyślam się, że przybyłeś w celach matrymonialnych.
Albin. Istotnie. Ale wyobraź sobie, co najlepsze, że zamiast wybierać, jak sobie obiecywałem pomiędzy żywiołami napływowemi, tu dopiero u wód, zakochałem się w najbliższej sąsiadce, przekonawszy się, że ona ma najwięcej szans podobania się.
Józef (wstając z żywością). W kim?
Albin (wstając także z emfazą). W nadobnem bóstwie zamieszkującem te miejsca.
Józef (n. s.) W Maryi!.. (głośno) Jakto? nie żartujesz? a ona?
Albin (z ironią). Cóż ty to tak bierzesz do serca?... a! prawda! zapomiałem, żeście wy kiedyś sympatyzowali z sobą.... wiesz co, gdyby owe miliony, o których już coś przebąkiwano, doszły cię były, to kto wie, czybym nie zwinął chorągiewki; obawiałbym się w tobie niebezpiecznego rywala.
Józef (rozirytowany, opryskliwie) Więc bez owych miljonów, to już jestem zerem w twoich oczach!
Albin (n. s) Aj gniewa się... (gł.) Ale gdzież tam! co ci w głowie Józieczku! cenię cię i kocham... (ściska go) tylko zdaje mi się, że jakoś tak... przecie... bez podstawy pewnej o rękę Mani starać się nie będziesz.
Józef (j. w.) Jak to rozumiesz? bez podstawy?
Albin. No, niby... mniej więcej... rodzice dając za córką posag... pragnęliby...
Józef (przerywając). W każdym razie bądź pewien, że jeżelibym, powziął myśl starania się o rękę panny Maryi, meldować ci się nie będę, ani żądać twojego upoważnienia.
Albin (śmiejąc się z przymusem). Ale cóż znowu!... masz zupełną wolność i prawo,.. tak samo, jak ja z mojej strony, spodziewam się... a zresztą w tej kwestji panna Marya tylko może ostatecznie rozstrzygnąć... (n. s) Zgłupiał, jak Boga kocham... (p. c.) Tylko uprzedzam cię, żeby cię to nie uderzyło, że jestem z mojemi paniami na stopie najpoufalszej; przyznano mi prerogatywy patentowanego cavaliere servanto. Byliśmy dopiero co razem na spacerze, ale Mania odbiegła gdzieś z swoją sąsiadką mieszkającą z matką w tym samym domu, z panną Emilją.. a!