Józef. Rzeczywiście...
Sędzia. I teraz rozumiesz, dlaczego zostaliśmy tu na drugi sezon, chociaż ja radbym być jednej chwili w domu... (zmieniając ton.) Ale bierz diabli, dajmy już temu pokój... o sobie mi gadaj... No, cóż tam... miałeś podobno jakieś sprawy na Podlasiu?
Józef. Tak interesa familijne.
Sędzia. Siadajno... ot tu, na kanapie, będzie ci wygodniej.. (siadają; częstuje Józefa tabaką.) A prawda! nie zażywasz... (klepie go po kolanach.) Józisko kochane! aleś się też tam wysiedział, niech cię licho weźmie!... A tu ani wiesz, jak cię wyglądano.. Moje kobiety dzień w dzień cię wspominały, szczególniej Mania, jak honor kocham!... a czy tam już przepadł? czy mu się co stało? wystaw sobie, nie dała mi spokojności; ciągle: pisał też ojciec do pana Józefa?.. A czy ja wiem, gdzie on lata! łatwo to mówić.. pisz, ale dokąd? kiedy adresu nawet nie zostawił, (ściska go) poczciwina!
Józef (wzruszony.) Na tyle względów, rzeczywiście nie pochlebiałem sobie zasłużyć.
Sędzia. No, no, nie udawaj skromnisia, bo znasz mnie, i wiesz, co o tobie trzymam. Zawsze mówię, i powtarzam, żeś ty perłą tutejszej młodzieży, jak honor kocham!
Józef. No, to tylko zbytek łaski pana Sędziego.
Sędzia. Przepraszam, przepraszam; oddaję tylko to, co ci się słusznie należy. Bójże się Boga, toć mamy oczy. Umierają ci rodzice, zostawiając wioskę obdłużoną...
ty, zamiast puścić ją, tak jakby to dziesięciu zrobiło na twojem miejscu, zabierasz się do pracy... oczyszczasz majęteczek, urządzasz gospodarstwo.. no, a przytem czytasz, pisujesz nawet podobno... oho bratku!.. toś ty opisał w jakiejśtam gazecie Durnickiego... zaraz wszyscy poznali...
Józef. Ale zkądże znowu!... zaręczam że nie... w paszkwile się nie bawię.
Sędzia No, no, zapieraj się albo nie... zawsze jesteś literatem, uczonym.. tego się już nie wyprzesz.. a pokaż mi tu drugiego, któryby tak pracował, jak ty... wszyscy tu młodzi, ilu ich znam, nie warci są rzemyka odwiązać u twojego obuwia. jak honor kocham.
Józef (ujęty.) Szczere Bóg zapłać za poczciwe serce, bo chociaż ono za daleko pana unosi..
Sędzia (przerywając.) Toż ty wiesz już od dawna, że masz we mnie w każdym razie, w każdej potrzebie, prawdziwego przyjaciela (podaje mu rękę.)
Józef (wstając.) Tem większe dzięki, gdyż ja właśnie przybyłem w myśli odwołania się do tej przyjaźni
Sędzia (n. s.) Masz tobie!
Józef (unosząc się.) W tej chwili nadzieja, której iskierka zaledwie tlała, przepełnia moje serce, i wróży mi pociechę, o jakiej nie śmiałem marzyć.
Sędzia (n. s. niespokojny.) Co u djabła? (wstaje także)
Józef (j. w.) Dziś wlała nowe siły w moje piersi raz więc jeszcze panie, stokrotne dzięki za to dobre słowo, jakie wyrzekłeś...
Sędzia (n. s.) Nic nie rozumiem! (gł.) E! co tam, mała rzecz!..
Strona:PL Bliziński - Komedye.djvu/16
Wygląd
Ta strona została przepisana.