Strona:PL Biblia Krolowej Zofii.djvu/369

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ti sam dobrze wyesz, iszecz ocyecz moy doma lyczi dny, mnye oczekavaió̗. a smyeskamly genim dnyem wyó̗cey, zamó̗cy syó̗ dusza gego. A tesz sam vydzisz, kakocz myó̗ cyescz moy Raguel zaprzisyó̗gl, gegoz zaprzisyó̗zenya przestó̗pycz nye mogó̗. Tedi Raphael poió̗w s sobó̗ cztirzi panosze Raguelowi, a dwa wyelbló̗di, y bral syó̗ do Rages myasta medzskego. A tu nalyazl Gabela, dal gemu gego zapys, a wzó̗l wszitki pyenyó̗dze ot nyego. A pocznye gemu powyadacz o mlodem Thobyaszu, o sinu starego Thobyasza, wszitko czso syó̗ gemu dobrego przigodzilo, a proszó̗cz gego, abi raczil s nym na gego swadzbó̗ gidz. A gdisz Gabelus gemu powolyl, a w dom Raguelow wnydze: nalyazl Thobyasza za stolem syedzó̗cz. A wiskocziw przecyw gemu Thobyas, tu sobye prziiaznywe poczalowanye dalasta. A zaplakaw Gabelus, dal chwaló̗ bogu, rzekó̗cz: Pozegnay cyebye pan bog israhelski, bo gesz ti sin mó̗za dobrego a sprawyedlywego a boió̗cego syó̗ boga, a w ialmusznach sczodrego. a stan syó̗ pozegnanye nad twó̗ gospodinyó̗ y nad rodzici twimy, abiscye wydzely swe dzecy przed sobo y swa wnuczó̗ta az do trzecyego y czwartego pokolenya. a bó̗dz semyó̗ wasze pozegnano ot pana boga israhelskego, gen krolyuge na wyeki wyekom. A gdisz wszitci otpowyedzely Amen, syedly spolu ku godowanyu. a tak z boiaznyó̗ bozó̗ swadzebne godi slavyly.

X.

Ale gdisz tak Thobyas prze swadzbó̗ syó̗ myeskal wrocycz syó̗, pyeczalowal syó̗ ocyecz gego Thobyas, rzekó̗cz: Y przecz tak dlugo myeszka przidz sin moy ? yzaly gest tam ostawyon?[1] yzaly Gabelus umarl. y nye wye, kto pyenyó̗dze gemu wida? Y pocznye syó̗ zamó̗czacz barzo, on y gego zona s nym. Y wsplakalasta oba, przeto yze sin gich w virzeczoni dzen k nyma nye wrocyl. A zwlascza matka gego przes przestanya plakala, rzekó̗cz: Byada, byada mnye, sinu moy! y przeczsmi cyó̗ wisialy na tó̗ drogó̗, swyatlo naszich oczu, lyaska staroscy naszey, ucyecha ziwota naszego, uadzeia bó̗dó̗cego plemyenya naszego? Wszitko swe dobre maió̗cz pospolu w tobye samem, nye myelysmi cyebye puszcycz odidz od nas. Geyze Thobyas mowyl: Mylcz, a nye mó̗cy syó̗. zdrowcy gest sin nasz. dosycz gest wyerni ten mó̗z, gegoszsmi s nym poslaly. Temu syó̗ ona ucyeszicz nykake nye mogla, ale na koszdi dzen wibyegaió̗cz na wsze stroni, patrzila a w okol po wszech drogach byegala, po gychze syó̗ gey zdalo, yszebi myal przidz sin gey, abi ale z daleka gy gydó̗cz, moglolybi to bicz, opratrzila*. Zatim Raguel mowyl ku svemu zó̗czu, rzekó̗cz: Pobidl tu, a iacz poslyó̗ posla ku twemu oczczu, a wskazó̗ gemu o twem zdrowyu. Tobyas otpowyedzal: Ia to wydzó̗, ysze ocyecz moy a macz ma

  1. detentus. W.