Strona:PL Bellamy - Z przeszłości 2000-1887 r.pdf/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

panowie przerywali mi wykrzyknikami nagany i pogardy:
— Waryjat!..
— Biedak zakażony!..
— Fanatyk!..
— Wróg społeczeństwa!..
Takimi oto były niektóre z ich wykrzykników; ten zaś, który poprzednio uzbroił się był w szkiełko, zawołał:
— Powiada, że nie będziemy już mieli biednych!.. ha, ha, ha!..
— Wyprowadźcież go!.. — krzyknął ojciec mej narzeczonej, a na ten znak mężczyźni porwali się z krzeseł i przystąpili do mnie.
Zdawało mi się, iż serce mi pęknie z męczarni, żem znalazł, iż to, co było dla mnie tak jasnem i tak niezmiernie ważnem, dla nich pozostawało bez znaczenia, oraz, żem ja nie mógł ich uczynić innymi. Tak gorącem było ono, iż sądziłem, że żarem swym stopiłoby górę lodu, a teraz poczułem tylko, że chłód wszechpotężny ogarnia moje własne życie. Nie uczułem nienawiści ku nim, gdy mnie otoczyli, żywiłem tylko litość dla nich i dla świata.
Jakkolwiek zrozpaczony, nie mogłem jeszcze ustąpić, jeszcze walczyłem z nimi... Łzy trysnęły mi z oczu... W męczarni mej przestałem wydawać dźwięki członkowane, dyszałem ciężko, łkałem, jęczałem i bezpośrednio potem ujrzałem się siedzącym na łóżku w pokoju moim w domu doktora Leete, a słońce poranne świeciło mi w oczy przez otwarte okno.
Byłem prawie konający; łzy płynęły mi strumieniem po twarzy i drżałem na całem ciele. Tak, jak przestępca zbiegły, któremu śni się, że został na nowo pojmany i uprowadzony do swej nory ciemnej i cuch-