Strona:PL Bellamy - Z przeszłości 2000-1887 r.pdf/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wczoraj moi współobywatele, oraz ich sprawy. Przez 30 lat żyłem pomiędzy nimi, a jednak zdawało się, iż nigdy nie byłem zauważył, o ile skłopotane i niespokojne są ich twarze, zarówno bogatych, jak i ubogich, zarówno delikatne, subtelne oblicza wykształconych, jak i tępe fizyjonomije ciemnych. A jednak, tak być musiało, gdyż teraz z taką, jak nigdy, jasnością spostrzegłem, że każdy z nich idąc, łowił uchem szept jakiegoś widma, widma Niepewności.
— Nigdy się tak bardzo nie zapracowuj... — szeptało widmo, — wstawaj wcześnie i rób do późna; obdzieraj przebiegle albo służ wiernie, a nigdy nie zaznasz pewności. Jakkolwiek możesz być bogatym teraz, wkońcu opadnie cię ubóstwo. Nie pozostawiaj zbyt dużo bogactw twoim dzieciom, nie możesz kupić pewności, że twój syn nie będzie sługą twojego sługi, lub że córka twa nie będzie się musiała sprzedawać dla chleba...
Jakiś przechodzień wsunął mi w rękę ogłoszenie, wysławiające zalety nowego jakiegoś planu ubezpieczeń na życie. Wypadek ten przypomniał mi o jedynym środku, wzruszającym z tego, iż uznawał powszechną potrzebę, którą jednak zaspakajał tak skąpo! Środek ten dawał owym znużonym i ściganym kobietom i mężczyznom przynajmniej częściowa osłonę przed niepewnością. Przypominam sobie, iż dzięki tym środkom, ludzie już zamożniejsi mogą kupować jaką taką pewność, że po ich śmierci ukochani ich, przez chwilę przynajmniej, nie będą stratowani pod stopami ludzkiemi. Ale na tem też był koniec, bo i to przysługiwało tylko takim, którzy mogli dobrze zapłacić. Jakież wyobrażenie o istotnem ubezpieczeniu życia mogli mieć ci nędzni mieszkańcy krainy Izmaela, gdzie ręka każdego podnosiła się przeciwko Wszystkim, a ręka wszystkich przeciwko każdemu, czyż mogli mieć oni pojęcie o ta-