Strona:PL Bellamy - Z przeszłości 2000-1887 r.pdf/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


Rozdział XXVIII-my.

— Jest już trochę później, niż kiedy się pan kazał obudzić, proszę pana... Nie przyszedł pan do siebie tak szybko, jak zwykle...
Był to głos mego sługi Sawyera.
Porwałem się na łóżku, patrząc dokoła w osłupieniu. Znajdowałem się w mojej komnacie podziemnej. Łagodne światło lampy, płonącej zawsze w pokoju, gdym ja go zajmował, oświetlało znajome mi ściany i sprzęty. Przy łóżku stał Sawyer ze szklanką kseresu w ręku, którego wypicie zaraz po ocknięciu się ze snu mesmerycznego zalecał mi zawsze doktor Pillsbury, a to dla rozbudzenia przytłumionych czynności fizycznych.
— Niech pan napije się tego prędzej, proszę pana.. — napierał Sawyer, gdym patrzał na niego wybladły. — Wygląda pan, jak pijany, to panu ulży...
Odtrąciłem napój i począłem uprzytomniać sobie, co zaszło. Naturalnie, rzecz była bardzo prosta. Wszystko, co dotyczyło wieku XX-go, było snem. Śnił mi się tylko ów rodzaj ludzki oświecony, wolny od trosk, śniły mi się tylko jego przedziwne, a proste urządzenia nowego pełnego chwały Bostonu, z jego kopułami i wieżycami, z jego ogrodami i wodotryskami, z jego powszechnem panowaniem wszelkich udogodnień życia. Uprzejma poufałość, z którą mi było tak dobrze, mój niepospolity gospodarz i mentor doktór Leete, jego żona, córka ich, druga i jeszcze piękniejsza od pierwszej Edyta, narzeczona moja, wszystko to również było tylko przywidzeniem.
Przez długi czas pozostawałem w takiej postawie, w jakiej zastało mnie owo przeświadczenie, to jest, siedząc na łóżku i wpatrując się w przestrzeń, pochło-