ANTONIO. Słusznie mówi.
GĄSKA, do Figara. Któ-óż tedy wziął drugiemu żo-onę?
FIGARO, śmiejąc się. Nikt nie miał tego szczęścia.
HRABIA, ukryty w altanie, ciągnąc kogoś kogo jeszcze nie widać. Wszystkie wysiłki daremne; zgubiona pani jesteś, godzina twoja nadeszła! (Wychodzi, nie patrząc). Cóż za szczęście, że żaden owoc nienawistnego związku...
FIGARO, wykrzykuje. Cherubin!
HRABIA. Mój paź?
BAZYLJO. Haha!
HRABIA, nieprzytomny z wściekłości, na stronie. Wszędzie ten paź djabelski! (do Cherubina). Co robiłeś w altanie?
CHERUBIN, trwożliwie. Kryłem się, jak mi pan hrabia kazał.
PEDRILLO. Warto było zajeżdżać konia!
HRABIA. Wejdź, Antonio; przyprowadź przed jej sędziego bezwstydną, która mnie zniesławiła.
GĄSKA. Pa-ani hra-abiny Ekscelencja ta-am szuka?
ANTONIO. Do paralusza! jest tedy dobra Opatrzność; tyleś się pan tego napraktykował w okolicy...
HRABIA, wściekły. Właźże! (Antonio wchodzi).
HRABIA. Zobaczycie, panowie, że paź nie był sam.
CHERUBIN, trwożliwie. Los mój byłby zbyt okrutny, gdyby jakaś tkliwa dusza nie złagodziła jego goryczy.