Strona:PL Beaumarchais - Wesele Figara.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

celencjo? Pan hrabia panujesz tu nad wszystkimi, wyjąwszy nad samym sobą.
HRABIA, powściągając się. Wyjąwszy nad samym sobą!
ANTONIO. Dobrze powiedziane!
HRABIA, powściągając gniew. Nie, jeżeli coś jeszcze mogło pomnożyć mój gniew, to zimna krew, jaką ten łotr udaje.
FIGARO. Czy my jesteśmy żołnierze, którzy dają się zabijać za sprawy których nie znają? Ja, kiedy się złoszczę, lubię wiedzieć o co.
HRABIA, odchodząc od zmysłów. O, wściekłości! (Powściągając się). Uczciwy człowieku, który udajesz nieśmiałość, czy raczysz przynajmniej powiedzieć, co za damę przed chwilą wpuściłeś do altany?
FIGARO, złośliwie, ukazując przeciwległą altanę. Do tej?
HRABIA, żywo. Nie, do tej.
FIGARO, zimno. To inna sprawa. Jestto młoda osoba, która zaszczyca mnie szczególną łaską.
BAZYLJO, zdziwiony. Haha!
HRABIA, żywo. Słyszycie, panowie?
BARTOLO, zdziwiony. Słyszymy.
HRABIA, do Figara. A czy ta młoda osoba ma jakie inne obowiązki, któreby ci były wiadome?
FIGARO, zimno. Wiem, iż pewien wielki pan zaszczycał ją jakiś czas swemi względami; ale, czy że ją zaniedbał, czy też ja przypadłem jej do smaku więcej niż ktoś godniejszy kochania, dziś woli mnie.
HRABIA, żywo. Woli... (Powściągając się). Przynajmniej jest szczery! bo to co on wyznaje, panowie, słyszałem, przysięgam wam, z ust jego wspólniczki.
GĄSKA, zdumiony. Wspó-ólniczki.
HRABIA, z wściekłością. Zatem, skoro hańba jest publiczna, trzeba by pomsta była nią również. (Wchodzi do altany).