Strona:PL Beaumarchais-Cyrulik Sewilski.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
100
Beaumarchais

HRABIA. Spostrzegłem to.
ROZYNA, spoglądając na hrabiego. Jakby mi coś serce przeszyło.
BARTOLO. Usiądź, usiądź. Cóż to, niema fotela? (Idzie po fotel).
HRABIA. Ach! Rozyno!
ROZYNA. Cóż za nierozwaga!
HRABIA. Mam tysiąc ważnych rzeczy do powiedzenia.
ROZYNA. On nas nie opuści.
HRABIA. Figaro przyjdzie nam pomóc.
BARTOLO przynosi fotel. Masz, duszyczko, usiądź. Nie zanosi się na to, panie bakałarzu, aby mogła odbyć lekcję dziś wieczór; odłóżmy na inny raz. Do widzenia.
ROZYNA, do hrabiego. Nie, zaczekaj pan; cokolwiek zelżało. (Do Bartola). Czuję, że źle się zachowałam: pójdę za pańskim przykładem, starając się naprawić...
BARTOLO. O, o, poczciwe serduszko! Ale, po takiem wzruszeniu, dziecko, nie ścierpię, byś sobie zadawała najmniejszy przymus. Bądź pan zdrów, mości bakałarzu.
ROZYNA, do hrabiego. Chwileczkę, jeśli łaska. (Do Bartola). Będzie mi się zdawało, że pan się gniewa na mnie, jeśli mi pan nie pozwoli dowieść mego żalu i odbyć posłusznie lekcji.
HRABIA, na stronie, do Bartola. Lepiej się nie sprzeciwiać, wierzaj pan.
BARTOLO. Dobrze już, dobrze, kochaneczko. Tak daleki jestem od wszelkiego gniewu, że zostanę tu cały czas, gdy będziesz śpiewać.
ROZYNA. Nie, nie; wiem, że muzyka nie ma dla pana żadnego powabu.
BARTOLO. Upewniam, że dziś wieczór wyda mi się czarująca.
ROZYNA, do hrabiego, na stronie. Męki!
HRABIA, biorąc nuty z pulpitu. Czy ten utwór ma pani ochotę zaśpiewać?