Strona:PL Beaumarchais-Cyrulik Sewilski.djvu/079

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
73
Cyrulik sewilski

ROZYNA. Z kim rozmawiał pan na ulicy tak żywo? nie słyszałam słów: ale...
FIGARO. Z pewnym młodym studentem, potrosze moim krewnym, chłopcem rokującym najlepsze nadzieje: pełen dowcipu, uczucia, talentu i przytem wcale przystojny.
ROZYNA. Och, bardzo, bardzo, upewniam pana! a nazywa się...?
FIGARO. Lindor. Nie ma nic; ale, gdyby nie opuścił tak nagle Madrytu, mógłby tam znaleźć dobre miejsce.
ROZYNA, nieopatrznie. Znajdzie je, panie Figaro, znajdzie z pewnością. Młody człowiek tak pełen zalet, nie może długo pozostać nieznany.
FIGARO, na stronie. Bardzo dobrze. (Głośno). Ale ma jedną wadę, która mu zawsze będzie szkodziła w karjerze.
ROZYNA. Wadę, panie Figaro, wadę? Czy pan tego pewny?
FIGARO. Jest zakochany.
ROZYNA. Zakochany! pan to nazywa wadą?
FIGARO. Hm, coprawda, jest to wadą tylko przy jego braku środków.
ROZYNA. Ach! jakiż los niesprawiedliwy! A czy wymienił panu osobę, którą kocha? Jestem taka ciekawska...
FIGARO. Pani jesteś ostatnią, której mógłbym to zwierzyć.
ROZYNA, żywo. Czemu, panie Figaro? jestem dyskretna; ten młody człowiek jest panu blizki, mnie obchodzi on niezmiernie... powiedz pan.
FIGARO, patrząc na nią chytrze. Wyobraź więc sobie pani małą ślicznotkę, słodką, tkliwą, zwinną i świeżą, apetyczną jak rzadko; nóżka chybka, figurka strzelista, zgrabna, ramionka toczone, buzia różowa, a rączki! a pysie! ząbki! oczki!...
ROZYNA. I mieszka w tem mieście?
FIGARO. Nawet w tej dzielnicy.
ROZYNA. Na tej ulicy może?
FIGARO. Dwa kroki odemnie.