Strona:PL Beaumarchais-Cyrulik Sewilski.djvu/075

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
69
Cyrulik sewilski

HRABIA. Skoro udało mi się wzbudzić jej sympatję jako nieznajomy, nie porzucajmyż imienia Lindora; tryumf tem więcej będzie miał uroku. (Rozwija papier rzucony przez Rozynę). Ale jak dobrać słów pod tę melodję? Nie umiem składać wierszy...
FIGARO. Wszystko co tylko Waszej Dostojności przyjdzie na myśl, będzie doskonałe: w miłości serce nie jest zbyt wymagające co do produktów dowcipu... weź Excelencja tylko mą gitarę.
HRABIA. Cóż ja z nią pocznę? gram tak licho!
FIGARO. Czyż człowiek pańskiego urodzenia może czegokolwiek nie umieć? Ot, grzbietem dłoni: tram, tram, tram... Śpiewać bez gitary w Sewilli! dalibóg, zarazby pana przejrzano, wytropiono. (Figaro przytula się do ściany pod balkonem).
HRABIA śpiewa, przechadzając się i towarzysząc sobie na gitarze.

Każesz — odkryję me imię w tej dobie;
Nieznany, śmiałem kochać cię zdaleka:
Gdy się dam poznać, i cóż mnie dziś czeka?
Ha, trudno, trzeba być posłusznym tobie.

FIGARO, po cichu. Dalipan, doskonale! Śmiało, Wasza Dostojność!
HRABIA.

Zowię się Lindor, ród mój pospolity,
Serce swe święci ci żaczek ubogi:
Czemuż nie dano, bym wniósł w twoje progi
Pana możnego dolę i zaszczyty?

FIGARO. Tam do licha! ja sam nie ułożyłbym lepiej, ja, który mam pretensję do literatury!
HRABIA.

Co rano przyjdę śpiewać, głosem tkliwym,
Miłość, co wszelki ślad nadziei grzebie;
Całe me szczęście w tem, by widzieć ciebie:
Słysz mnie, ach, błagam, z czuciem równie żywem!