Strona:PL Barczewski - Kiermasy na Warmji.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i szczupaki dostali ze Szkandy, a z bartajżkowego jeziora mniejsze łokóńki i płociczki, i z Łyny smaczne wangorze i reki.
— Bo ciotki nie chcą już mniajsa ani ryb — to na zieczerzá; — ale łostaziają sia na krupy, abo réż z mniodem — przebąkła nieśmiało jedynaczka.
I tak tedy następuje siódmy i ostatni „grycht“; gęsty ryż, lub gryz, kasza albo krupy gotowane w mleku, z kanelą, przysłodzone miodem, słodkimi migdałami t koryntami. To właściwie potrawa dla kobiet, ale i „majszczyzny nie dają sia do niej ráczyć“. Tu najwięcej pochwał sypią na umiejętną gospodynię, że się nie przypaliły, chociaż krupy są „łosobliwe do tego i mają cianki nos“, że „tak prazie ziedziała łodpsilić, przyrządzić“ itd.
Wtem wchodzi linowski Jánek z żonką Mazurką z Grzegrzółk pod Pasymem.
Zaraz Purdzki się wyrywa i woła do nich:
— Pódźta, pódźta, siádájta na mojam mniejscu, bo já na krupy nie kozák, a i mój siójsiád z Butryn wáma zrumuje, bo łon już dali ni może.
Butryński cokolwiek ponuro patrzy i — wsparłszy się obiema rękami o krawędź stołu wstaje. Janek z żoną siadają do krup i do innych „resztków grychtów“ hojnie im podawanych. Ale ciekawy Wojtek nie lubi się spokojnie przyglądać i już się odzywa:
— Janku, poziedzże náma, jek wáma tam jidzie na Mazurach. I nasi by tam zażenili kogo z przyjácieli.
Janek „pomykając“ prędko, a zwykle mało mówiąc odpowiada:
— Robzić trzeba wszańdzie, to wszańdzie dobrze bańdzie — i jadł dalej.
— A kiedyśta przyjechali z tak daleka?
— Wczora zieczoram na noc do Linowa, bom dzisiáj chcieli do spoziedzi.
— A tośta głodni, jedz jano, bo twoja matula téż praziórnie przyszła i do krup sia wziąła. Ale twoja żonka niech náma co pozie, bo já lubzia ta ma-