Strona:PL Barczewski - Kiermasy na Warmji.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W izbie płaczą dzieci z żalu za gośćmi; w domu jakoś „matyjasznie“, smutno, samotnie, pusto się stało, jakby po giełdzie albo po weselu.
To są kiermasy nasze, na Których jasno uwydatnia się staropolska gościnność, zakorzeniona głęboko w sercach naszych — jako też i w młodocianych sercach dzieci naszych. — A jeżeli obcemu przychodniowi tędy droga wypadnie — niech się sam raczy przekonać o tem. Przyjmie go nasz gospodarz i ugości, jak ongi poczciwy Piast owych dwóch nieznajomych — aniołów.

KONIEC.