Strona:PL Balzac - Szuanie czyli Bretania w roku 1799.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— No i cóż — rzekł z uśmiechem — ja byłem pewny, że się uda. Więc to nie on był?
— Korentynie — odpowiedziała powolnie z wyrazem boleści na twarzy — nie mów mi o téj sprawie, dopóki ja sama o niéj mówić nie zacznę.
Zaczął więc przechadzać się po pokoju, rzucając na pannę de Verneuil ukośne spojrzenia, starając się odgadnąć tajemne myśli téj kobiety, któréj wzrok miał dosyć pewności siebie, ażeby zmieszać w jednéj chwili najodważniejszego z mężczyzn.
— Przewidziałem to niepowodzenie — rzekł po chwili; gdybyś pani zamierzała urządzić swoję kwaterę główną w tém mieście, to wiedz pani, że ja tu już jestem zagospodarowany. Jesteśmy w samém ognisku szuaneryi. Czy chcesz pani tu zostać?
Odpowiedziała twierdzącym znakiem głowy, z którego Korentyn wyciągnąć mógł poczęści prawdziwe wnioski o wczorajszych wypadkach.
— Wynająłem dla pani domek, własność narodową, dotąd niesprzedaną. W téj okolicy ludzie bardzo są jeszcze zacofani. Nikt nie śmiał kupić téj rudery, bo należy do pewnego emigranta, mającego opinię brutala. Domek ten leży tuż przy kościele ś-go Leonarda, i słowo honoru daję, przepyszny stamtąd widok. Z psiarni téj można jeszcze skorzystać, jest zupełnie jeszcze mieszkalną. Chcesz pani?
— I owszem, natychmiast — zawołała.
— Potrzeba mi jeszcze kilku godzin, aby go uporządkować, oczyścić i urządzić tak, abyś tam pani znalazła wszystko w swoim guście.
— Mniejsza o to! — odparła. Mieszkałabym chętnie w klasztorze, w więzieniu nawet! W każdym razie urządź się pan tak, żebym mogła dziś wieczór jeszcze odpocząć tam w najgłębszéj samotności. Idź pan, zostaw mię samę. Obecność pańska jest mi nieznośna. Chcę zostać sama z Fanszetą — lepiéj mi będzie z nią, niż z kimkolwiek, niż z sobą samą nawet! Żegnam pana — no! idźże pan już.
Wyrazy te wymówione szybko, rozmaicie akcentowane, i noszące na sobie kolejno cechę kokieteryi, despotyzmu i namiętności świadczyły o zupełném jéj uspokojeniu się. Sen zapewne powolnie uporządkował w jéj umyśle wrażenia dnia poprzedniego i zastanowienie doradziło jéj zemstę. Jeżeli smutny jaki wyraz przebiegł jeszcze czasami po jéj twarzy, to zdawał się on jedynie świadczyć o zdolności, jaką posiadają kobiety, zamykania w swéj duszy najbardziéj egzaltowanych uczuć i téj dosyć zwykłéj u nich siły uśmie-