Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przez egoizm, egoizm zabija dziś jego chwałę. Grobu jego nie uwieńczy dźwięczna statua, powtarzająca przyszłości tajemnice, których geniusz szuka kosztem siebie. Ale może talent Despleina był zrośnięty z jego wierzeniami i tem samem śmiertelny. Dla niego, atmosfera ziemska to był worek rodny: widział ziemię niby jajko w jego skorupie, nie mogąc zaś wiedzieć czy pierwsze było jajko czy też kura, nie wierzył ani w koguta ani w jajko. Nie wierzył ani w zwierzę przed człowiekiem, ani w ducha po nim. Desplein nie wątpił tedy, on twierdził. Jego czysty i szczery ateizm podobny był do ateizmu wielu uczonych, najlepszych ludzi w świecie, ale zabitych ateuszów, ateuszów takich w jakich istnienie nie chcą wierzyć ludzie religijni. Nie mogło być innaczej u człowieka nawykłego od najmłodszych lat sekcjonować istotę ludzką w każdym sensie, przed, podczas, i po życiu badać wszystkie jej narządy, nie znajdując owej jedynej duszy, tak koniecznej dla religji. Uznawał w człowieku centr mózgowy, centr nerwowy i centr oddychania i krążenia, z których dwa pierwsze tak dobrze zastępują się wzajem, iż Desplein na schyłku życia był przekonany, że słuch nie jest koniecznie potrzebny do słyszenia ani wzrok do widzenia, i że zwój słoneczny zastępuje je bez najmniejszej wątpliwości. Znajdując w człowieku dwie dusze, umocnił z tego faktu swój ateizm, mimo że on nie przesądza nic o Bogu. Ten człowiek wytrwał, powiadają, do końca w bezbożności,