Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jentem nie naraża się na to, że go mogą przytrzymać jako zbiega...
— Ekscelencjo, rzekł Jerzy Marest, mogłem szukać zabawy w tem aby zmistyfikować towarzyszów podróży, ale...
— Dajże pan mówić Jego Ekscelencji, rzekł pryncypał, dając mu potężnego kuksa w bok.
— Rejent powinien mieć zawczasu dyskrecję, rozwagę, spryt, i nie brać ministra stanu za fabrykanta mydła...
— Ponoszę odpowiedzialność za moje winy, ale nie zostawiłem aktów na łasce... rzekł Jerzy.
— Popełniasz pan w tej chwili ten błąd, że zadajesz fałsz Ministrowi Stanu, parowi Francji, szlachcicowi, starcowi, klientowi. Niech pan poszuka swego projektu sprzedaży?
Dependent poprzewracał wszystkie papiery w swojej tece.
— Niech pan nie gniecie papierów, rzeł minister wydobywając akt z kieszeni, oto jest to czego pan szuka.
Crottat obrócił papier trzy razy, tak bardzo był zdumiony że go otrzymuje z rąk dostojnego klienta.
— Jakto! panie?... rzekł wreszcie rejent do Jerzego.
— Gdybym go nie był wziął, dodał hrabia, ojciec Leger, który nie jest głupcem, jak pan wnosisz z jego pytań o uprawę roli, bo dowiódł tem panu, że zawsze trzeba myśleć o swoim zawodzie, ojciec Léger mógł go wziąć i przejrzeć mój projekt... Zrobi mi pan również tę przyjemność, aby