Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Ojciec Goriot.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

miałem sposobność wspomnieć, ów brak smaku tworzy nieraz uderzające skazy na dziele Balzaka. Pod tym względem, dziwnie przywodzi mi on na pamięć innego genialnego pisarza, którego utwory roją się od takich nieporozumień: Jana Jakóba Rousseau. Odczytajmy Nową Heloizę, przypomnijmy sobie Wyznania, ów tercet Jana Jakuba z Mamusią i Klaudiuszem Anet, gdzie też tak dużo mówiło się o cnocie[1]. I spotkanie to nie wydaje mi się przypadkowe: mam wrażenie, że to pomieszanie pojęć, to ciągłe uderzanie w ton podniośle etyczny w sytuacjach które mniej się do tego nadają, to charakterystyczna cecha owego „wychowania“ czerpanego w objęciach kochanki-matki: potwierdzi to w duchu każdy, kto miał w życiu bodaj jedną „mamusię“, chroniącą go miłosiernie od tego aby się „nie dostał w złe ręce“. Otóż, Balzac przeszedł również tę edukację, a odegrała ona w jego życiu tak doniosłą rolę, iż musiała wywrzeć niemały wpływ na kształtowanie się jego umysłowości. Mamusią jego była, wspomniana już na innym miejscu, pani de Berny[2].

Jeszcze jedną uwagę przywodzi mi na myśl zbliżenie tych nazwisk: Balzaka i Russa. Zdawałoby się napozór, iż nie może być dwóch odleglejszych krańców niż subiektywizm autora Wyznań a obiektywizm twórcy Komedii ludzkiej; a jednak, kiedy Jan Jakub powiada, na początku swej spowiedzi: „Imam się przedsięwzięcia,

  1. Toż samo Rousseau na rozdrożu, kiedy się waha czy ma się udać do pani de Larnage, czy wrócić do pani de Warens, i gdzie również cnota zwycięża.
  2. Pani de Berny, córka niemieckiego muzyka, harfisty królowej Marii Antoniny, urodziła się w r. 1777, była tedy o 22 lat starsza od Balzaka. Osoba ta — poza tym matka ośmiorga dzieci — była, jak się zdaje, kobietą pełną uroku, inteligencji, entuzjazmu; naturą szlachetną i tkliwą. Stosunek ten, zrazu przyjazny, potem miłosny, wreszcie znowuż — i już do końca życia pani de Berny — serdecznie przyjazny, odegrał w życiu Balzaka niezmiernie dobroczynną rolę. Pani de Berny, można powiedzieć, wychowała go, okrzesała tego genialnego dzikusa, rozwinęła i ogładziła jego umysł, podtrzymywała w najcięższych początkach kariery pisarskiej jego wiarę w siebie, wreszcie codzien-