Strona:PL Balzac - Małe niedole pożycia małżeńskiego.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale pomiędzy oczekiwaniem niepewnem, a oczekiwaniem pewnej przyjemności, istnieje, dla dusz wybranych (a wszyscy fizjologowie zaliczają do dusz wybranych kobietę która ubóstwia męża), różnica taka, jak między piękną nocą a pięknym dniem.
Podają najdroższemu Adolfowi tygielek, zanurza z roztargnieniem łyżkę, i, nie widząc niezwykłego wzruszenia Karoliny, nabiera na talerz kilka owych plasterków, tłustych, pulchniutkich, których turyści, przybywający do Medjolanu, długo nie umieją rozpoznać i biorą je za jakieś mięczaki.
— I cóż, Adolfie?
— Co, moja droga?
— Nie poznajesz...?
— Czego?
— Grzybków po włosku.
— To, grzybki? ja myślałem... A prawda, daję słowo, to grzyby...
— Po włosku!
— To? to są stare grzyby z konserw, przyrządzone à la milanaise... nie znoszę ich.
— A jakież ty lubisz?
— No! fungi trifolati.
Zauważymy tutaj, na hańbę epoki, która klasyfikuje wszystko, która przechowuje w słoju model każdego żyjącego stworzenia, która liczy obecnie sto pięćdziesiąt tysięcy rodzajów owadów i daje im nazwy na us, że dotąd brak nam nomenklatury dla chemji kuchennej, która pozwoliłaby wszystkim kucharzom świata przyrządzać dokładnie swoje potrawy. Powinnoby się przyjąć, w drodze dyplomatycznej, że język francuski będzie językiem kuchni, jak uczeni przyjęli łacinę dla botaniki i zoologji, chyba że ktoś chciałby koniecznie ich naśladować i stworzyć prawdziwą kuchenną łacinę.
— Tak, moja droga, dodaje Adolf, widząc jak twarz bogobojnej małżonki żółknie i wyciąga się, we Francji nazywamy tę potrawę: grzybki po włosku, po prowansalsku, à la bordelaise. Kraje się grzyby drobno i smaży w oliwie z jakiemiś przyprawami, któ-