Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie zdoła wykrzesać dwustu tysięcy franków, choćby nawet chodziło o ocalenie ministerjum. O Napoleonie, gdzieżeś ty!
— Wuj Johan! biedny człowiek! Hektorze, nie można pozwolić, aby on się zabijał shańbiony!
— Byłby jeden ratunek, rzekł; ale... to bardzo wątpliwe... Tak, Crevel jest w fatalnych stosunkach z córką... O, ten ma pieniądze, on jeden mógłby...
— Słuchaj, Hektorze, lepiej aby zginęła twoja żona, niż żeby pozwoliła zginąć naszemu wujowi, twemu bratu i honorowi rodziny! rzekła baronowa, uderzona snopem światła. Tak, mogę was ocalić wszystkich... O mój Boże! cóż za niegodna myśl! jak mogła powstać we mnie?
Złożyła ręce, osunęła się na kolana i pomodliła się. Skoro się podniosła, ujrzała na twarzy męża wyraz tak szalonej radości, że szatańska myśl wróciła, poczem Adelina popadła w smutek graniczący z ogłupieniem.
— Idż, Hektorze, biegnij do ministerjum, wykrzyknęła budząc się z martwoty, staraj się wysłać komisarza, koniecznie. Omotaj marszałka! A za powrotem, o piątej, znajdziesz może... tak! znajdziesz dwieście tysięcy franków. Twoja rodzina, twój honor mężczyzny, Radcy Stanu, urzędnika, twoja uczciwość, twój syn, wszystko będzie ocalone; ale twoja Adelina będzie zgubiona, nie ujrzysz jej już nigdy. Hektorze, mój jedyny, rzekła klękając, ujmując jego rękę i całując ją, pobłogosław mnie, pożegnaj!
Było to tak rozdzierające, że obejmując żonę, podnosząc ją i ściskając, Hulot rzekł:
— Nie rozumiem cię!