Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

prędzej! bylibyśmy już zawsze razem, oto najwyższe pragnienie

„twojego Hektora.“


Wieczorem baron oznajmił, że udaje się z ministrem na sesję do Saint-Cloud i że wróci między czwartą a piątą rano; poczem pośpieszył na ulicę Dauphin. Było to w końcu czerwca.
Mało kto w życiu doznał w rzeczywistości straszliwych wrażeń skazańca na śmierć, gdyż tych którzy wracają z rusztowania można policzyć na palcach; ale niejednemu zdarzało się poznać tę agonię we śnie: czuł wręcz nóż dotykający mu szyi, w chwili gdy z nastaniem dnia przebudzenie uwolniło go od zmory... Otóż wrażenie jakiego doznał Radca Stanu o piątej rano w wykwintnem i rozkosznem łóżku Crevela było o wiele przykrzejsze niż uczucie że się jest przywiązanym do nieszczęsnej machiny, w obecności dziesięciu tysięcy widzów, patrzących na skazańca dwudziestoma tysiącami płomiennych oczu. Walerja spała w uroczej pozie. Była piękna tak, jak owe piękności zdolne zachować cały swój powab we śnie. Jestto sztuka wkraczająca w dziedzinę natury, słowem obraz który stał się ciałem. Baron leżał wyciągnięty; oczy jego, błądząc luzem jak oczy człowieka który się budzi i zbiera myśli, padły na drzwi pokryte malowanemi kwiatami przez malarza Jana, artystę który drwi sobie ze sławy. Baron ujrzał, nie jak ów skazaniec, dwadzieścia tysięcy gorejących ócz, ale tylko jedno; lecz widok jego był zaiste bardziej przeszywający niż widok owych dziesięciu ty-