Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

po rękach i oznajmiły jej ze wzruszającą radością, że marszałek zgadza się jej powierzyć gospodarstwo.
— A od tego, moja droga, do małżeństwa to już tylko krok, mówiła Adelina.
— Fakt, iż kiedy Wiktor mu o tem wspomniał, nie powiedział nie, dodała hrabina Steinbock.
Rodzina przyjęła barona z czułością tak ujmującą, z tak wezbranem sercem, że trzeba mu było ukrywać swoje zgryzoty. Marszałek przybył na obiad. Po obiedzie baron został, przyszli Wiktorowie, złożono wista.
— Oddawna już, Hektorze, rzekł poważnie marszałek, nie dałeś nam takiego wieczoru!
To odezwanie starego żołnierza, w którem przebijała czułość dla brata, a zarazem pośrednio przygana, zrobiło głębokie wrażenie. Odsłoniło one szerokie i długie cierpienia serca, w których wszystkie odgadywane boleści znalazły swoje echo. O ósmej baron ofiarował się odprowadzić Bietkę, przyrzekając wrócić.
— Słyszysz, Bietko, on znęca się nad nią! rzekł skoro się znaleźli na ulicy. Och! nigdy jej tak nie kochałem.
— Ba, nie byłabym sądziła, że Walerja cię tak kocha, odparła Bietka. Jest lekkomyślna, zalotna, lubi aby jej nadskakiwać, aby grać dla niej, jak mówi, komedję miłości; ale przywiązana jest tylko do ciebie.
— Co mi kazała powiedzieć?
— Ot co, odparła Elżbieta. Wiesz, że obdarzała względami Crevela; nie trzeba jej tego brać za złe, bo to ją zabezpieczyło od nędzy na resztę życia; ale nie cierpi go, zresztą to już prawie zerwane. Otóż, zachowała klucz od mieszkanka...