Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

To słowo Wogezy pogrążyło baronową w głębokiej zadumie. Ujrzała swoją wioskę! Obudziły baronową z tego bolesnego snu pokłony zduna, który przybył aby jej zdać sprawę ze swojej pomyślności.
— Za rok, proszę pani, będę mógł pani oddać to co mi pani pożyczyła, bo to święte pieniądze! pieniądze biedaków i nieszczęśliwych! Jeżeli dorobię się majątku, będzie pani kiedyś mogła czerpać w naszej sakiewce, pani rękami oddam innym tę pomoc jakiej pani nam użyczyła.
— W tej chwili, rzekła baronowa, nie chcę pieniędzy, proszę tylko o pomoc w dobrym uczynku. Poznałam przed chwilą małą Judici, która żyje z pewnym starcem, i chcę ich skojarzyć wobec religii i prawa.
— A, stary Vyder, to zacny i godny człowiek, zawsze dobrze poradzi. Przez te dwa miesiące które tu mieszka, starowina zyskał sobie wiele sympatji w dzielnicy. Przepisuje mi na czysto rachunki. Myślę, że to jakiś dzielny pułkownik, który dobrze służył cesarzowi... A jak on kocha Napoleona! Ma krzyż, ale nie nosi go nigdy. Czeka aż się oczyści, bo ma długi, biedaczek!... Zdaje się nawet, że się ukrywa przed pościgiem komorników...
— Niech mu pan powie, że zapłacę jego długi, jeżeli się ożeni z tą małą...
— Ba, to pójdzie jak po maśle! Wie pani, chodźmy tam zaraz: to o dwa kroki, w pasażu.
Baronowa wyszła ze zdunem i skierowali się w stronę pasażu.
— Tędy, proszę pani, rzekł zdun, wskazując ulicę de la Pépinière.
Pasaż szedł w istocie od ulicy de la Pépinière a wy-