Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ja oszaleję! wykrzyknął głucho Brazylijczyk padając na loretkę. Ja zginę z tego! Ale chcę widzieć, bo to niemożliwe! Pismo litografowane!... Kto mi zaręczy, że to nie fałszerstwo. Baron Hulot miałby się kochać w Walerji!... rzekł przypominając sobie słowa Józefy; ależ dowód że jej nie kochał, to to że ona żyje!... Ja jej nie zostawię żywej nikomu, jeżeli nie ma być wyłącznie moją!...
Strach było patrzeć na Monteza, jeszcze bardziej słyszeć go! Ryczał, miotał się, wszystko czego tknął kruszyło mu się w rękach, palisander wydawał się ze szkła.
— Jak on wszystko tłucze! rzekła Karabina, spoglądając na panią Nourisson.
— Mój chłopcze, rzekła dając klapsa Brazylijczykowi, Orland szalony to bardzo ładne w poemacie, ale w mieszkaniu to prozaiczne i drogie.
— Mój synu, rzekła Nourisson podnosząc się i stając nawprost znękanego Brazylijczyka, ja jestem twojej wiary! Kiedy się kocha naprawdę, kiedy dwoje ludzi sprzęgło się na śmierć, życiem płaci się za miłość. Masz mój szacunek, podziw, aprobatę, zwłaszcza co do twego sposobu, który mnie przekonał do murzynów. Ale ty kochasz! zmiękniesz?...
— Ja!... jeżeli ona jest ladacznicą, ja...
— Ech, koniec końców, za wiele gadasz! wykrzyknęła Nurisonka odzyskując naturalną postać. Człowiek, który chce się zemścić i chełpi się swemi arcydzikiemi sposobikami, postępuje inaczej. Aby ci pokazać twoją ubóstwianą w jej raiku, trzeba wziąć Cydalizę i udawać żeś wszedł tam, wskutek pomyłki służby, z twoją lubką;