Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dziemy go; a jeżeli jest w błocie, no, to się umyje. Niech mi pani wierzy, dla osób dobrze wychowanych, to kwestja ubrania... Niech mi pani pozwoli okupić moje winy wobec pani, bo widzę jak pani jest przywiązana do męża, skoro pani tu przyszła. Ano cóż, nieboraczek; lubi kobietki... Ha, widzi pani, gdyby pani miała trochę naszego szyku, byłaby go pani utrzymała przy sobie; stałaby się pani dla niego tem, czem my umiemy być: wszystkiemi kobietami dla jednego mężczyzny. Rząd powinienby założyć szkołę gimnastyki dla uczciwych kobiet! Ale rządy są tak obłudne... są w rękach ludzi, których w rękach mamy my! Żal mi ludów któremi rządzą!... Ale chodzi o to aby pani pomóc, a nie aby żartować... A więc, niech pani będzie spokojna, wraca do domu i nie trapi się już. Przyprowadzę pani jej Hektora takim, jakim był przed trzydziestu laty.
— Och, pani, chodźmy do tej pani Grenouville! rzekła baronowa; ona musi coś wiedzieć; może dziś jeszcze zobaczę męża, może zdołam go zaraz wyrwać z nędzy, z hańby...
— Pani, z góry dowiodę pani mojej głębokiej wdzięczności za zaszczyt jaki mi pani uczyniła; a dowiodę jej, nie afiszując śpiewaczki Józefy, kochanki księcia d‘Hérouville, obok najpiękniejszego, najświętszego obrazu cnoty. Zanadto panią poważam, aby się pokazywać obok pani. To nie jest pokora komedjantki, ale hołd jaki pani oddaję. Patrząc na panią, żałuję, że nie poszłam tą drogą co pani, mimo cierni, które kaleczą ci ręce i nogi! Ale, cóż począć! ja służę sztuce, tak jak pani cnocie...
— Biedne dziecko, rzekła baronowa, zdjęta wśród