Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Marszałek Hulot nie ma ani trzech dni przed sobą, widziałem to zresztą wczoraj. Ten człowiek, wcielona prawość, żołnierz, którego, mimo jego męstwa, oszczędziły kule, otrzymał... oh, tu... na tym fotelu!... śmiertelny cios, z mojej ręki, przez jeden papier!... Zadzwoń pan i każ zajechać. Jadę do Neuilly, rzekł chowając dwieście tysięcy franków do swego ministerjalnego portfelu.
Mimo starań Elżbiety, w trzy dni marszałek nie żył. Tacy ludzie są chlubą stronnictwa do którego należą. Dla republikanów, marszałek był ideałem patrjotyzmu; toteż znaleźli się wszyscy na jego pogrzebie, który ściągnął olbrzymie tłumy. Wojsko, władze, dwór, lud, wszyscy przyszli oddać cześć tej wysokiej cnocie, tej nieskazitelnej uczciwości, tej tak czystej chwale. Nie każdemu dane jest mieć lud za swoją trumną. Pogrzeb ten zaznaczył się jednem z tych świadectw delikatności, dobrego smaku i serca, które coraz rzadziej przypominają zasługi i chwałę szlachty francuskiej. Za trumną marszałka ujrzano starego margrabiego de Montauran, brata tego, który, w powstaniu szuanów w r. 1799, był przeciwnikiem, i to nieszczęśliwym przeciwnikiem Hulota. Margrabia, padając pod kulami błękitnych, powierzył interesy swego młodego brata żołnierzowi Republiki (Patrz Szuanie). Hulot tak sumiennie przyjął ustny testament szlachcica, że zdołał ocalić majątek tego młodego człowieka, wówczas na emigracji. Toteż nie brakło hołdu starej szlachty francuskiej żołnierzowi, który, dziewięć lat wprzódy, pokonał spisek JEJMOŚCI.
Śmierć ta, na cztery dni przed ogłoszeniem ostatnich zapowiedzi, była dla Elżbiety gromem, który wraz ze