Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dając się na fotel; ale ja nie robię rzemiosła z mojej pobożności, ja się kryję z tem gdy idę do kościoła.
Umilkła i nie zwracała już uwagi na Crevela. Crevel, bardzo zaniepokojony, stanął przed fotelem w którym zanurzyła się Walerja i ujrzał ją zatopioną w myślach które tak niezdarnie obudził.
— Walerjo, aniołeczku mój!...
Głębokie milczenie. Otarła ukradkiem dość wątpliwą łzę.
— Jedno słowo, kotuśku...
— Czego pan sobie życzy?
— O czem myślisz, kochanie?
— Och, panie Crevel, myślę o dniu mojej pierwszej komunji! Jakaż ja byłam piękna! jaka czysta! jaka święta!... niepokalana!... Och, gdyby ktoś był powiedział mojej matce: „Pani córka będzie ladacznicą, zdradzi swego męża. Pewnego dnia komisarz policji zdybie ją w kawalerskiem mieszkaniu; sprzeda się Crevelowi aby zdradzić Hulota, dwóch ohydnych starców...“ Pfuj!... pfe!... byłaby umarła nie wysłuchawszy do końca zdania, tak mnie kochała, biedna kobieta...
— Uspokój się...
— Ty nie wiesz, jak bardzo trzeba kochać mężczyznę, aby nakazać milczenie tym wyrzutom, które nękają serce wiarołomnej żony. Żałuję, że Regina poszła; powiedziałaby ci, że dziś rano zastała mnie ze łzami w oczach, przy modlitwie. Ja, widzi pan, panie Crevel, ja sobie nie drwię z religji. Czy słyszał pan kiedy, abym powiedziała jedno złe słowo w tym przedmiocie?...
Crevel zaprzeczył gestem.