Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dziewanie... To nie moja wina! Ależ popatrz na Henryka i popatrz na siebie. Potem spytaj sam siebie, czy kobieta, zwłaszcza jeżeli kocha, może się wahać. Mój drogi, ja nie jestem jakąś utrzymanką. Od dziś nie chcę być Zuzanną między dwoma starcami. Jeżeli wam zależy na mnie, będziecie obaj z Crevelem naszymi przyjaciółmi; ale wszystko inne skończyło się, bo ja mam dwadzieścia sześć lat, chcę być na przyszłość świętą, zacną i godną kobietą... jak pańska żona.
— Więc to tak? rzekł Hulot. Tak mnie przyjmujesz, kiedy ja przybywam, jak papież, z rękami pełnemi odpustów! Więc dobrze, twój mąż nie będzie nigdy naczelnikiem ani oficerem Legii honorowej.
— To jeszcze zobaczymy! rzekła pani Marneffe patrząc na Hulota w pewien sposób.
— Nie gniewajmy się, odparł Hulot w rozpaczy, przyjdę dziś wieczorem, porozumiemy się.
— Do Elżbiety, dobrze!...
— Niech i tak będzie, odparł zakochany starzec, do Elżbiety!
Hulot i Crevel zeszli razem, nie mówiąc słowa; dopiero kiedy się znaleźli na ulicy, spojrzeli obaj na siebie i zaśmiali się smutnie.
— Jesteśmy stare warjaty!... rzekł Crevel.
— Odprawiłam ich, rzekła pani Marneffe do Elżbiety, siadając z powrotem do stołu. Nigdy nie kochałam, nie kocham i nie będę kochała nikogo prócz mego jaguara, dodała uśmiechając się do Henryka Monteza. Elżbieto, moje dziecko, czy ty wiesz? Henryk przebaczy! mi bezeceństwa, do których popchnęła mnie nędza.