Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Więc idź zaczekać na dole, gdyż mam nadzieję że nie zechcesz być świadkiem rozmaitych zabiegów, których wymaga stan twojej kuzynki.
Hulot wyszedł wolno.
— Stary lamparcie! krzyknęła Bietka, nie pytasz mnie o dzieci?... Co zrobisz z Adeliną? Ja jej zaniosę jutro moje oszczędności.
— Żonie należy się bodaj skórka od chleba, rzekła z uśmiechem pani Marneffe.
Baron, nie obrażając się tonem Bietki, która nim poniewierała taksamo jak Józefa, odszedł rad że unika drażliwej rozmowy.
Skoro zaryglowano drzwi, Brazylijczyk wyszedł z garderoby, gdzie czekał, i ukazał się z oczyma pełnemi łez, w stanie godnym pożałowania. Najwidoczniej Montez wszystko słyszał.
— Nie kochasz mnie już, Henryku, widzę to, rzekła pani Marneffe kryjąc twarz w chustkę i zalewając się łzami.
Był to krzyk prawdziwej miłości. Dźwięk rozpaczy kobiecej jest tak wymowny że wydziera przebaczenie kryjące się w sercu każdego zakochanego, kiedy kobieta jest młoda, ładna i obnażona niemal do połowy.
— Ależ czemu nie rzucisz wszystkiego dla mnie, jeżeli mnie kochasz? spytał Brazylijczyk.
Ten syn puszcz Ameryki, logiczny jak wszyscy ludzie wzrośli na łonie natury, podjął natychmiast rozmowę w punkcie w którym ją przerwał, to znaczy objął Walerję w pół.
— Czemu? odparła podnosząc głowę i patrząc na