Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Droga Bietka! wykrzyknęła Hortensja ściskając Bietkę z wylewem czystego serca.
— Nie, Elżbieto, zachowaj swój fundusik, rzekł Wiktor ściskając rękę Bietki. Przekonam się jutro, co ten człowiek myśli. Jeżeli moja żona się zgodzi, zdołam powstrzymać, opóźnić pościg. Och! dopuścić, aby szarpano cześć naszego ojca, to byłoby okropne! Coby na to powiedział minister wojny? Pensja ojca, zastawiona od trzech lat, będzie wolna aż w grudniu; nie można jej tedy ofiarować jako zabezpieczenia. Ten Vauvinet prolongował weksle jedenaście razy; możecie sobie wyobrazić, co za sumy zapłacił ojciec procentami! Trzeba zamknąć tę otchłań.
— Gdyby pani Marneffe zechciała go rzucić... rzekła Hortensja z goryczą.
— Niech Bóg broni! rzekł Wiktor. Znalazłby sobie może inną, a tam najkosztowniejsze wkłady już są zrobione.
Cóż za zmiana w tych dzieciach, niegdyś tak pełnych szacunku, które matka tak długo trzymała w bezwzględnem uwielbieniu dla ojca! Już go osądziły.
— Gdyby nie ja, rzekła Elżbieta, ojciec zrujnowałby się jeszcze bardziej.
— Wracajmy, rzekła Hortensja, mama jest sprytna, domyśliłaby się czegoś. Dobrze radzi Bietka, nie pokazujmy jej nic... bądźmy weseli.
— Wiktorze, ty nie wiesz, dokąd was zaprowadzi ojciec ze swoją pasją do kobiet, rzekła Elżbieta. Pomyśl o tem, aby zapewnić wam wszystkim życie wydając mnie