Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i sławny adwokat był w duszy smutny. Głęboka jego cześć dla matki przebijała w bólu, z jakim się jej przyglądał. Co do Hortensji, była widocznie zajęta własnemi zgryzotami; Elżbieta wiedziała, że od dwóch tygodni doświadcza pierwszych niepokojów, jakie brak pieniędzy sprawia uczciwym ludziom, młodym kobietom, wogóle tym, którym życie zawsze się uśmiechało i którzy maskują swoje obawy. Toteż od pierwszej chwili Bietka odgadła, że matka nic nie dała córce. Skrupulatna Adelina zniżyła się tedy do kłamliwych słówek, jakie potrzeba nasuwa pożyczającym. Zaduma Hortensji i jej brata, głęboka melancholja baronowej, sprawiły że obiad był smutny, zwłaszcza jeżeli sobie uprzytomnimy skrępowanie jakie wnosiła głuchota starego marszałka. Trzy osoby ożywiały scenę, Elżbieta, Celestyna i Wacław. Miłość Hortensji rozwinęła w artyście owo właściwe Polakom ożywienie, tę gaskońską bujność, to sympatyczne roztrzepanie, cechujące tych Francuzów Północy. Usposobienie jego, fizjognomia, powiadały wyraźnie że wierzy w siebie i że biedna Hortensja, posłuszna radom matki, kryje mu wszystkie kłopoty domowe.
— Musisz być rada, zagadnęła Bietka siostrzenicę wstając od stołu, mama wydobyła cię z kłopotu, zasilając cię własną sakiewką.
— Mama! odparła Hortensja zdziwiona. Och! biedna mama, to ja chciałabym dla niej skądś zdobyć pieniądze! Ty nie wiesz, Bietko: otóż ja mam straszliwe podejrzenie, że mama pracuje potajemnie.
Towarzystwo mijało właśnie wielki nieoświetlony salon, idąc za Marysią, która przenosiła lampę z jadalnego