Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rych wstyd mi samej siebie! Ach! gdyby moja biedna matka mnie widziała!
— Bierzesz mnie za Crevela, odparła Bietka.
— Powiedz mi, moja droga Bietko, że mną nie pogardzasz?...
— Och! gdybym była ładna, dopierożbym miała... przygód! wykrzyknęła Bietka. Daję ci absolucję.
— Ale tybyś słuchała tylko serca, rzekła pani Marneffe z westchnieniem.
— Ba! odparła Elżbieta, Marneffe to trup którego zapomniano pogrzebać, baron jest niby twoim mężem, Crevel to twój wielbiciel; uważam że jesteś jak wszystkie kobiety, najzupełniej w porządku.
— Nie, moje kochanie najdroższe, to nie to, to nie stąd ból, ty mnie nie możesz zrozumieć...
— Och! owszem!... wykrzyknęła Lotarynka, bo ten domyślnik to cząstka mojej zemsty. Cóż chcesz, pracuję nad tem.
— Kocham Wacława tak, że chudnę z tego, a nie mogę osiągnąć bodaj tyle aby go widzieć! rzekła Walerja przeciągając się. Hulot zaprasza go do mnie na obiad, a on odmawia! Nie wie ten potwór, że ja go ubóstwiam! Cóż to jest, ta jego żona? Ładny kawał mięsa! tak, ładna, owszem, ale ja znam siebie: ja jestem większa szelma!
— Bądź spokojna, moja dziewczynko, przyjdzie, rzekła tonem jakim piastunki mówią do kapryszących dzieci, ja chcę tego...
— Ale kiedy?
— Może w tym tygodniu.
— Chodź, niech cię uściskam.