Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mal komiczne; jedyną osobą, która go drażniła, był właśnie Crevel.
Marneffe, zniszczony zboczeniami wielkomiejskiej rozpusty, opisywanej przez rzymskich poetów, a nie mającej nazwy w naszym nowoczesnym wstydliwym języku, stał się wstrętny niby woskowy preparat anatomiczny. Ale ta chodząca choroba, odziana wykwintnym kortem, kołysała swoje patykowate nogi w eleganckich pantalonach. Wyschła pierś stroiła się w niepokalaną bieliznę, a piżmo stłumiło cuchnące wyziewy ludzkiej zgnilizny. Ta ohyda rozpusty dogorywającej a strojnej — gdyż Walerja postawiła Marneffa na stopie zgodnej z jego majątkiem, orderem, stanowiskiem, — przerażała Crevela; nie mógł wytrzymać spojrzenia białych oczu zastępcy naczelnika. Marneffe był zmorą Crevela. Przejrzawszy osobliwą władzę w jaką przystroiły go Elżbieta i Walerja, bawił się z nią, grał na niej jak na instrumencie; że zaś karty były ostatnią ucieczką tej duszy równie zużytej jak ciało, skubał bez litości Crevela, uważającego że trzeba mu starać się o względy czcigodnego urzędnika, którego oszukiwał!
Widząc Crevela tak pokornym z tą wstrętną i plugawą mumią, widząc go zwłaszcza w tak głębokiej wzgardzie u Walerji, która śmiała się z Crevela jak z błazna, baron czuł się prawdopodobnie tak bezpiecznym od wszelkiej rywalizacji, że zapraszał go ciągle na obiad.
Walerja, strzeżona przez te dwie namiętności wciąż przy jej boku i przez zazdrosnego męża, ściągała wszystkie spojrzenia, budziła wszystkie żądze w kręgu w którym promieniowała. W ten sposób, zachowując pozory, zdołała, w niespełna trzy lata, ziścić najtrudniejsze wa-