Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

woźnica ruszył bez rozkazu jak człowiek który wie dokąd jechać. W ciągu pół godziny biedny cudzoziemiec znalazł się najformalniej pod kluczem, nie próbując się nawet sprzeciwić, tak bardzo był zdumiony.
O dziesiątej poproszono go do furty, zastał tam Elżbietę, która, cała zapłakana, wręczyła mu pieniądze aby mógł przyzwoicie żyć i postarać się o obszerniejszy pokój w którymby mógł pracować.
— Moje dziecko, rzekła, nie mów nikomu o swojem aresztowaniu, nie pisz do nikogo, toby zabiło twoją przyszłość, trzeba ukryć tę hańbę, ja cię niebawem oswobodzę, zgromadzę tę sumę... bądź spokojny. Wypisz mi czego potrzebujesz do pracy, przyniosę ci. Albo umrę albo niebawem będziesz wolny.
— Och! będę pani winien dwakroć życie! wykrzyknął; straciłbym bowiem więcej niż życie, gdyby mnie wzięto za nicponia.
Elżbieta wyszła z radością w sercu; miała nadzieję, iż, trzymając swego artystę pod kluczem, zdoła udaremnić jego małżeństwo z Hortensją, powiadając że jest żonaty, że go ułaskawiono dzięki staraniom żony i że wyjechał do Rosji. Aby wykonać ten plan, udała się około trzeciej do baronowej, mimo że nie był to dzień jej obiadu; ale chciała się sycić udręką siostrzenicy w chwili gdy Wacław zwykł był przechodzić.
— Przychodzisz na obiad, Bietko, rzekła baronowa kryjąc swoje niezadowolenie.
— Tak, oczywiście.
— Doskonale, odparła Hortensja, powiem aby dano punktualnie, bo ty nie lubisz czekać.