Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie przeklinam cię, rzekła, jesteś dzieckiem. Niech cię Bóg ma w swojej opiece.
Zeszła na dół i zamknęła się w swoim pokoju.
— Kocha mnie, pomyślał Wacław, biedna dziewczyna. Cóż za wymowa! Oszalała.
Ten ostatni wysiłek suchej i trzeźwej natury aby utrzymać przy sobie ten obraz piękna, poezji, miał w sobie tyle gwałtowności, że można go porównać jedynie z dziką energią rozbitka, wytężającego resztkę sił aby dobić do brzegu.
Na trzeci dzień, o wpół do piątej rano, w chwili gdy hrabia Steinbock spał najgłębszym snem, usłyszał że ktoś puka do drzwi jego poddasza; otworzył i ujrzał dwóch ludzi licho odzianych, w towarzystwie trzeciego, którego strój zdradzał komornika pośledniej klasy.
— Czy pan jest Wacław hrabia Steinbock? spytał ten ostatni.
— Tak, panie.
— Nazywam się Grasset, następca p. Louchard, woźnego trybunału handlowego...
— A więc?
— Jest pan aresztowany, proszę pana, trzeba się udać z nami do więzienia Clichy... Zechce się pan ubrać. Jak pan widzi, zachowaliśmy wszystkie względy: nie wziąłem żandarma, dorożka czeka na dole.
— Nakryliśmy pana z całą elegancją, rzekł jeden z pomocników, toteż liczymy na pańską wspaniałomyślność.
Steinbock ubrał się, zeszedł na dół trzymany pod rękę przez dwóch pomocników. Wsadzono go do dorożki;