Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Wydałam moich tysiąc dwieście franków oszczędności, chodź.
Wzięła pod ramię ojca, który powtórzył:
— Tysiąc dwieście franków!
— Tysiąc trzysta nawet!... ale ty mi pożyczysz to co braknie.
— I na co, w takim kramie, mogłaś wydać podobną sumę?
— A ba, odparła uszczęśliwiona dziewczyna, jeżeli znajdę męża, to nie wypadnie drogo...
— Męża, dziewczyno, w tym sklepie?
— Słuchaj, ojczulku, czy zabroniłbyś mi wyjść za wielkiego artystę?
— Nie, moje dziecko. Wielki artysta, dzisiaj, to książę bez tytułu; to sława i majątek, dwie najwyższe korzyści społeczne; oczywiście po cnocie, dodał tonem świętoszka.
— Rozumie się, odparła Hortensja. A co myślisz o rzeźbie?
— Licha partja, rzekł Hulot potrząsając głową. Poza wielkim talentem, trzeba wielkich stosunków, gdyż rząd jest jedynym odbiorcą. Jestto sztuka bez odbytu, dziś kiedy niema ani życia w wielkim stylu, ani wielkich fortun, ani dziedzicznych pałaców, majoratów. Możemy dziś pomieścić w domach jedynie małe obrazki, małe posążki, toteż sztukom grozi zdrobnienie.
— A wielki artysta któryby znalazł drogi zbytu?... podjęła Hortensja.
— To byłoby rozwiązanie problemu.
— I który miałby poparcie?