Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

O, łóżko nie posłane! rzekła zaglądając do drugiej izdebki, och, biedny kocie, zapomniałam o tobie...
Natychmiast krzepka dziewczyna zrzuciła rękawiczki, płaszczyk i kapelusz, i przedzierżgnąwszy się w służącą, posłała zwinnie wąskie pensjonarskie łóżko, na którem sypiał artysta. To połączenie szorstkości, brutalności nawet i dobroci może wytłómaczyć władzę Bietki nad tym człowiekiem, z którego uczyniła swoją rzecz. Czyż życie nie wiąże nas swoją kolejnością dobrego i złego? Gdyby Inflantczyk był spotkał panią Marneffe zamiast spotkać Elżbietę Fischer, byłby znalazł w swej opiekunce pobłażanie, któreby go zaprowadziło na jakąś brudną i hańbiącą drogę i przywiodło do zguby. Z pewnością nie byłby pracował, nie zakwitłby w nim artysta. Toteż, mimo że utyskiwał na cierpką chciwość starej panny, rozsądek szeptał mu, że lepsza jest ta żelazna ręka od gnuśnej i niebezpiecznej egzystencji, jaką wiodło wielu jego rodaków.
Oto przypadek, który stworzył to stadło kobiecej energii i męskiej słabości, przeciwieństwo podobno dosyć często w Polsce.
W r. 1833, panna Fischer, która niekiedy pracowała w nocy kiedy miała dużo roboty, poczuła, około pierwszej nad ranem, silną woń kwasu węglowego i usłyszała śmiertelne jęki. Zapach węgla i rzężenie dochodziły z poddasza położonego nad dwiema izdebkami tworzącemi jej mieszkanie; odgadła że to młody człowiek świeżo osiadły w tym domu na facjatce od trzech lat stojącej próżnią popełnił samobójstwo. Pobiegła szybko, wyważyła drzwi krzepkiem lotaryńskiem ramieniem i zastała lokatora wijącego się na żelaznem łóżku w śmier-