Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Schmucke, dla którego słowa te brzmiały jak po chińsku, patrzał z wystraszoną miną na przybyszów.
— Przychodzimy na żądanie pana Fraisier, adwokata, pełnomocnika pana Camusot de Marville, spadkobiercy swego kuzyna, nieboszczyka pana Pons... dodał pisarz.
— Zbiory są w dużym salonie i w sypialni zmarłego, rzekł Fraisaer.
— A więc przejdźmy tam. — Przepraszam pana, niech pan nie przerywa śniadania, proszę, rzekł sędzia pokoju.
Wkroczenie tych trzech czarnych ludzi zmroziło strachem biednego Niemca.
— Ten pan, rzekł Fraisier zwracając na Schmuckego jadowite spojrzenie, którem magnetyzował swoje ofiary jak pająk muchę, ten pan który umiał się wystarać o testament rejentalny na swoją korzyść, musiał się chyba spodziewać pewnego oporu ze strony rodziny. Rodzina nie da się obedrzeć obcemu człowiekowi bez walki; toteż zobaczymy, panie, kto tu wygra: podstęp, szalbierstwo, czy rodzina!... Mamy prawo, jako naturalni spadkobiercy, żądać przyłożenia pieczęci i pieczęcie będą przyłożone. Będę czuwał nad tem, aby tego aktu ochronnego dopełniono z całą ścisłością, i będzie dopełniony.
Mój Posze, mój Posze, co ja tobie zawiniłem? rzekł prostoduszny Schmucke.
— Dużo o panu mówią w domu, rzekła Sauvage. Kiedy pan spał, przyszedł tutaj jakiś młokos, cały czarno ubrany, ot, żółtodziób, dependent pana Hannequin, i chciał koniecznie z panem mówić; ale że pan spał, zmęczony wczorajszym pogrzebem, powiedziałam mu, że pan podpisał pełnomocnictwo panu Villemot, dependentowi pana Tabareau, i że najlepiej będzie (jeżeli to w tym interesie), aby się udał do niego. „Doskonale, rzekł ten młokos, porozumiem się z nim. Przedstawimy testament prezydentowi i złożymy go w trybunale“. Poprosiłam go, aby nam przysłał jaknajprędzej pana Villemot. Bądź pan spokojny, drogi panie, rzekła Sau-