Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sam jeden okropniejszy jest niż tamci dwaj razem. Liczyła na mój sen aby oszacować spadek po mnie; przypadek zrządził, że się obudziłem, widziałem ich, wszystkich trzech, jak ważyli w ręku moje tabakierki. Wreszcie, nieznajomy oświadczył, że przychodzi od Camusotów, rozmawiałem z nim... Ta łotrzyca Cibotowa wpierała we minie, że mi się śniło... Mój dobry Schmucke, to nie był sen!... Doskonale słyszałem tego człowieka, mówił do mnie... Dwaj handlarze zlękli się i uciekli... Myślałem, że Cibotowa się zdradzi... Ta próba zawiodła. Zastawię inną pułapkę, w którą ta zbrodniarka się złapie... Mój dobry przyjacielu, ty bierzesz Cibotową za anioła, a to jest kobieta, która, od miesiąca, zabija mnie, przez brudną chciwość. Nie chciałem wierzyć w tyle niegodziwości u kobiety która nam wiernie służyła kilka lat. To wahanie zgubiło mnie... Ile ci dali za tych ośm obrazów?
Biędź dyziędzy wrangów.
— Mój Boże! warte były dwadzieścia razy tyle! wykrzyknął Pons; to były perły moich zbiorów. Nie mam czasu wszczynać procesu; zresztą toby znaczyło wplątać w to ciebie jako ofiarę tych łotrów... Procesby cię zabił! Nie wiesz, co to są sądy! to ściek wszystkich możliwych bezeceństw... Na widok tylu nikczemności, serca takie jak twoje pękają. Zresztą, będziesz dość bogaty. Te obrazy kosztowały mnie czterdzieści tysięcy franków, mam je od trzydziestu sześciu lat... Okradziono nas ze zdumiewającą zręcznością. Ja jestem jedną nogą w grobie, chodzi mi już tylko o ciebie... o ciebie, najlepszego z ludzi. Nie chcę, aby ciebie ograbiono, bo wszystko co ja mam jest twoje. Musisz się strzec całego świata, a w tobie nigdy nie postał cień nieufności. Bóg czuwa nad tobą, wiem, ale może zapomnieć o tobie na chwilę, i przez ten czas oskubią cię do nitki. Cibotowa to potwór, zabija mnie! a ty widzisz w niej anioła; chcę abyś ją poznał; idź poproś ją, aby ci wskazała rejenta, któryby przyjął mój testament... a ja ci ją pokażę przy robocie.
Schmucke słuchał Ponsa tak, jakby słuchał Apokalipsy. To,