Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

człowieka, kazał wsypać soli do owsa koniom, nie dając im równocześnie wody. Kiedy żona jechała brzegiem Sekwany do siebie na wieś, konie rzuciły się wraz z nią do wody aby się napić, prezydent zaś podziękował Opatrzności, że go w tak naturalny sposób oswobodziła od żony. W tej chwili, pani de Marville dziękowała Bogu, że umieścił przy Ponsie kobietę, która go sprzątnie w przyzwoity sposób.
— Nie chciałabym ani miljona, rzekła, za cenę jakiejś niewłaściwości... Pański przyjaciel powinien otworzyć oczy Ponsowi i postarać się o usunięcie tej baby.
— Popierwsze, pani, Schmucke i Pons uważają tę kobietę za anioła, i raczej odprawiliby mego przyjaciela. Powtóre, ta piekielna baba jest dobrodziejką doktora, wprowadziła go do pana Pillerault. Zaleca tej kobiecie największą łagodność z chorym, ale jego zalecenia wskazują jedynie tej jędzy, w jaki sposób może pogorszyć chorobę.
— Co myśli pański przyjaciel o stanie mego kuzyna? spytała prezydentowa.
Trafność odpowiedzi Fraisiera oraz bystrość z jaką przeniknął jej serce, równie chciwe jak serce Cibotowej, przejęły dreszczem panią de Marville.
— Za sześć tygodni spadek będzie do podjęcia.
Prezydentowa spuściła oczy.
— Biedny człowiek! rzekła, usiłując, ale napróżno, przybrać zasmuconą minę.
— Czy pani prezydentowa ma jakie zlecenie do pana Leboeuf? Jadę do Mantes koleją.
— Owszem, niech pan zaczeka, napiszę do niego aby przyjechał do nas jutro na obiad; chciałabym go zobaczyć, aby się porozumieć, aby naprawić niesprawiedliwość jakiej pan padł ofiarą.
Kiedy prezydentowa wyszła, Fraisier, który już się czuł sędzią pokoju, zmienił się do niepoznania: wydawał się tęższy, wdechał pełnemi płucami powiew szczęścia i wiatr pomyślności. Czerpiąc