Strona:PL Balzac - Kontrakt ślubny; Pułkownik Chabert.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie; ale ja, czyż nie miałam prawa zawrzeć innych związków? W tem szczególnem położeniu, tajemny głos szepce mi abym polegała na twej dobroci, którą tak znam. Czy źle uczyniłam, biorąc cię za jedynego sędziego mego losu? Bądź sędzią i stroną. Zawierzam się twej szlachetności. Zdobędziesz się na tę wspaniałomyślność, aby mi przebaczyć skutki niewinnych błędów. Wyznam ci zatem, kocham pana Ferraud. Sądziłam, że jestem w prawie go pokochać. Nie rumienię się czyniąc ci to wyznanie; rani cię, ale nie przynosi nam ujmy. Nie mogę ci ukrywać faktów. Kiedy przypadek zostawił mnie wdową, nie byłam matką.
Pułkownik gestem nakazał żonie milczenie; w ciągu pół mili siedzieli obok siebie nie mówiąc ani słowa. Chabert miał uczucie, że widzi przed sobą dwoje małych dzieci.
— Rozyno!
— Co, mój drogi?
— Zmarli źle tedy czynią, jeśli wracają?
— Och, nie! Nie sądź, że jestem niewdzięczna. Tylko że zastajesz kochankę, matkę, tam gdzie zostawiłeś żonę. Jeżeli nie jest w mojej mocy kochać cię, wiem wszystko co ci jestem winna i mogę ci ofiarować całe przywiązanie córki.
— Rozyno, odparł starzec łagodnie, nie mam już do ciebie urazy. Zapomnimy o wszystkiem, dodał z owym uśmiechem, którego wdzięk jest zawsze odbiciem pięknej duszy. Nie jestem na tyle niedelikatny, aby wymagać pozorów miłości od kobiety która już nie kocha.
Hrabina rzuciła mu spojrzenie nabrzmiałe taką wdzięcznością, że biedny Chabert byłby wolał wrócić do swego dołu w Eylau. Są ludzie mający duszę dość silną do takich poświęceń, których nagrodę mieści dla nich pewność iż stworzyli szczęście kochanej osobie.
— Mój drogi, pomówimy o tem wszystkiem później i spokojnie, rzekła hrabina.
Rozmowa przybrała inny bieg, niepodobna było długo ciągnąć