Strona:PL Balzac - Kontrakt ślubny; Pułkownik Chabert.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czy fajka panu nie przeszkadza? rzekł podając adwokatowi wytłoczone krzesło.
— Ale, pułkowniku, pan tu fatalnie mieszka.
Zdanie to nasunęła Derville‘owi wrodzona nieufność adwokatów, oraz żałosne doświadczenie, nabyte w tajemnych dramatach, których bywają świadkami.
— Oto, myślał sobie, człowiek, który obrócił moje pieniądze na zaspokojenie trzech cnót teologicznych żołnierza: gra, wino i kobiety!
— To prawda, proszę pana, nie błyszczymy tu zbytkiem. Jestto biwak osłodzony przyjaźnią, ale... Tu żołnierz objął prawnika głębokiem spojrzeniem. Ale nikomu nie zrobiłem krzywdy, nie zaparłem się nigdy nikogo, i śpię spokojnie.
Adwokat pomyślał, że nie byłoby delikatnie żądać od klienta rachunku z sum które mu zaliczył, poprzestał tedy na uwadze: — Czemu pan nie wolał się przenieść do Paryża, gdzie mógłby pan żyć równie tanio jak tutaj, a gdzie byłoby panu wygodniej?
— Ależ, rzekł pułkownik, ci dzielni ludzie, u których jestem, przygarnęli mnie, żywili mnie gratis od roku, jak było ich opuścić w chwili gdy miałem trochę pieniędzy? Przytem ojciec tych trzech urwisów, to stary egipcjanin...
— Jakto egipcjanin?
— Nazywamy tak wiarusów, ocalałych z wyprawy egipskiej, w której też brałem udział. Nietylko ci wszyscy, którzy wrócili stamtąd, są potrosze braćmi, ale Vergniaud był wówczas w moim pułku, dzieliliśmy z sobą wodę w pustyni. Wreszcie nie skończyłem jeszcze uczyć czytać jego szkrabów.
— Mógłby pana lepiej pomieścić za pańskie pieniądze.
— Ba, odparł pułkownik, dzieci sypiają tak jak ja, na słomie! Żona i on nie mają lepszego łóżka, oni są bardzo biedni, widzi pan? wzięli interes ponad ich siły. Ale, jeśli odzyskam majątek!... Co tam zresztą gadać!