Strona:PL Balzac - Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dotrzeć do pani. Ale, jeżeli pani pozwoli mi powiedzieć sobie...
Wicehrabina obrzuciła pana de Nueil spojrzeniem pełnem dumy i wzgardy; podniosła rękę, aby pociągnąć za dzwonek, zadzwoniła; zjawił się służący; wówczas, patrząc z godnością na młodego człowieka, rzekła:
— Jakóbie, poświeć panu.
Podniosła się dumnie, skinęła Gastonowi głową, i schyliła się, aby podnieść upuszczoną książkę. Ruchy jej były równie suche, równie zimne, jak te któremi go przyjęła były miękkie, wytworne i wdzięczne. Pan de Nueil podniósł się, ale stał w miejscu. Pani de Beauseant spojrzała nań jeszcze raz, jakby dla powiedzenia: — Co! jeszcze pan tutaj?
Spojrzenie to smagało tak dotkliwem szyderstwem, że Gaston zbladł, jak człowiek bliski omdlenia. Łzy zakręciły mu się w oczach, ale powstrzymał je, osuszył je w ogniu swego wstydu i rozpaczy, popatrzał na panią de Beaseant z przebłyskiem dumy, który wyrażał wraz i rezygnację i pewną świadomość swej wartości: wicehrabina miała prawo go ukarać, ale czy była powinna? Poczem wyszedł. Kiedy mijał przedpokój, przenikliwość jego i wyostrzona namiętnością inteligencja pozwoliły mu ogarnąć całą grozę położenia.
— Jeżeli opuszczę ten dom, nie będę mógł nigdy tu wrócić, na zawsze pozostanę dla niej durniem. Niepodobna jest kobiecie — a to jest kobieta! — nie odgadnąć miłości jaką budzi; czuje mo-