Strona:PL Balzac - Kawalerskie gospodarstwo.pdf/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Maksencjusz przyglądał się z pod oka. Gdzie Flora? Jak się dowiedzieć gdzie ona jest?
— Filip, którego radami się kierujesz, pomoże panu, odparł chłodno Maksencjusz.
— Filip! rzekł starzec, i cóż Filip tu poradzi?... Jedynie ty, mój dobry Maxie, potrafisz znaleźć Florę, pójdzie za tobą, przyprowadzisz ją z powrotem...
— Nie chcę wejść w zatarg z panem Bridau, rzekł Max.
— Ech, wykrzyknął Rouget, jeżeli o to ci tylko chodzi, toć on przyrzekł mi że cię zabije.
— Ba! wykrzyknął Gilet śmiejąc się, zobaczymy.
— Mój najdroższy, rzekł starzec, znajdź Florę i powiedz jej, że zrobię wszystko co zechce...
— Musiano ją gdzieś widzieć w mieście jak przejeżdżała, rzekł Maksencjusz do Kuskiego; podaj obiad, postaw wszystko na stole i biegnij wypytać się ulica po ulicy, iżbyś nam mógł powiedzieć przy deserze, w którą stronę udała się panna Brazier.
Ten rozkaz uspokoił na chwilę nieboraka, który jęczał jak dziecko gdy zgubi piastunkę. W tej chwili, Maksencjusz, którego Rouget nienawidził jako przyczynę swych nieszczęść, wydawał mu się aniołem. Namiętność taka jak Rougeta dla Flory zadziwiająco przypomina dzieciństwo. O szóstej, Polak, który poprostu przechadzał się po mieście, wrócił i oznajmił, że Mąciwoda udała się do Vatan.
— Pani wraca do swoich stron, to jasne, rzekł Kuski.
— Chce pan jechać dziś wieczór do Vatan? rzekł Max do starca. Droga nietęga, ale Kuski umie powozić, a będzie ci może milej pojednać się z Florą dziś wieczór niż jutro rano.
— Jedźmy! wykrzyknął Rouget.
— Zaprzęgnij po cichu, i staraj się aby miasto nic nie wiedziało o tych głupstwach, przez szacunek dla pana Rouget. Osiodłaj najpierw, pojadę przodem, rzekł do ucha Kuskiego.
Pan Hochon uwiadomił już o wyjeździe Flory Filipa Bridau, który zerwał się od stołu u pana Mignonet aby pobiec na plac św. Ja-